sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział XI ,,Nie mów do mnie mała, cukiereczku''

Nie mogę zapomnieć o kolacji, o tym wieczorze, który przerodził się w najgorszą noc mojego życia. Dowiedziałam się, że Jorge ma swoją czarną stronę i , że mój brat jest totalnie szczery nawet w tych ,,delikatnych'' sprawach. Jorge zaliczał dziewczyny jak leci. Co prawda mógłby to być kolejny wymysł Rugerro, ale nie sądzę , by kłamał. Nagle usłyszałam piosenkę Ariany Grande ,,Love me Harder'' co oznaczało, że dzwoni mój telefon.
ROZMOWA
-Halo.
-Tini, cześć.
-Ta, po co dzwonisz?
-No jak to po co? Wczoraj z płaczem wybiegłaś z kuchni, po czym Rugerro mnie wywalił z domu. Do cholery co się stało?!
-Jorge, ja nie mam już siły.
-O co chodzi?
-Już wszystko wiem. Wiem, że dziewczyny są dla Ciebie jak zabawki.
-Nie, to nie prawda.
-Serio? Czyli to nie ty pieprzyłeś się z każdą dziewczyną w mieście?
-Martina, kto Ci nagadał takich bzdur?
-To nie ważne. Nie okłamuj mnie. Ja wiem swoje. Wierzę mojemu bratu, pomimo, że jest szczerym do bólu frajerem.
-Cukiereczku, ja nie kłamię.
-Przestań!
-No, ale co?
-Te słodkie słówka! To minęło! Jesteś dla mnie nikim, rozumiesz?!
-Spotkajmy się, wyjaśnię Ci.
-Co mi chcesz wyjaśniać?!
-Proszę, mała.
-Dobra, ale jeden warunek.
-Jaki?
-Nie mów do mnie mała, ,,cukiereczku''.
Rozłączyłam się i  rzuciłam telefonem o ścianę . Jak on może jeszcze mnie okłamywać. Mam tego dosyć. Myślałam, że w Buenos Aires się wszystko zmieni, a tymczasem  jest jedna wielka dupa!
Godzina później.
Siedzę na plaży . Palę papierosa. O, tak...tego mi brakowało. Co prawda miałam rzucić, ale co tam.
W końcu raz się żyje. Patrze sobie na ocean. Myślę jak to fajnie jest być samotną idiotką o nieszczerych znajomych i powalonym bracie. No, nie chwila...to nie jest wcale fajne. Moje życie to totalna masakra.
-Hej, czemu palisz?
-Gówno Cie to obchodzi...
-Uuuu milutka-powiedział z sarkazmem.
-Zamknij się, nic o mnie nie wiesz. Nie znasz mnie, więc nie oceniaj.
-Spoko. W sumie to...dasz jednego?
Patrzę zdziwionym wzrokiem na chłopaka. w sumie to ładny jest. Ma niebieskie oczy, brązowe włosy i jeden dołeczek.
-Masz.-mówię podając mu paczkę papierosów.
-Dzięki. Jestem Ray.
-Martina.
-To...co tu robisz?
-Myślę nad moim beznadziejnym życiem
-Myślisz, że ty masz beznadziejne życie? Moi rodzice mnie porzucili. Trafiłem do domu dziecka w wieku 10 lat. Tydzień temu wyszedłem i okazało się, że mój kochany tatuś wrócił do Argentyny i przypomniał sobie o mnie. Teraz muszę u niego mieszkać.
-Musisz? Nic nie musisz.
-Tak? To niby gdzie mam iść?
-No nie wiem. Przepraszam
-Nie no, przestań.Wiesz...jesteś pierwszą osobą, której opowiadam o swoim życiu.
-To teraz moja kolej. Miałam 6 lat, kiedy tata zarządził wyprowadzkę z domu do Włoch. Kiedy jechaliśmy na lotnisko mieliśmy wypadek, w którym moja mama zginęła. Mimo to pojechaliśmy do tych pieprzonych Włoch. Kiedy miałam 16 lat wpakowałam się w tarapaty.
-Tarapaty?
-No wiesz, narkotyki itp..
-Ołł...
-No właśnie, a teraz dowiedziałam się, że mój najlepszy przyjaciel jest dziwkarzem, a mój brat nie ma serca.
-Dlaczego tak mówisz?
-Bo to prawda. Dobra ja już idę do domu.
-Czekaj, jest noc. Odprowadzę cię.
-Nie potrzebuję niańki.
-Nie chcę nią być. Choć Martina.
-Tini-poprawiłam go.
-Okey, Tini. -Uśmiechnął się do mnie, a ja do niego.
*******************************************************************
Oto ja, wróciłam. Sory, że nie dodawałam, ale miałam szkołę itp....dupa i dupa. xD  W święta, może coś dodam, ale nie obiecuję, bo nwm czy rodzice mnie do kompa dopuszczą...ja chce dośtać laptopa na święta xD!!!!! KOMENTUJCIE ;p

1 komentarz:

  1. Dopiero dziś znalazłam tego bloga.
    Rozdział super.
    Pozdro!

    OdpowiedzUsuń