poniedziałek, 26 maja 2014

Rozdział V ,,Jorge, czy ja wyglądam na 6-latkę?''


***Martina
-Nie mogę uwierzyć, że to właśnie ty!
-Ja też nie, ale dlaczego wyjechałaś i zostawiłaś mnie, to miasto, no i mnie.
-Mój tata jest strasznie uparty i to on chciał wyjechać.
-Gdybyś nie wyjechała wszystko byłoby inne.
-Tak, dosłwonie wszystko.-Powwiedziałam i spuściła głowę na dół.
-Ej, co jest?
-Nie, nic.
-No dobrze, idziemy na sok?
-Tak, jasne możemy.
-----------------------------------------
Park...

-Opowiedz mi coś o sobie.
-Co tu dużo mówić. Odkąd wyjechałam moje życie zmieniło się na o wiele gorsze, więc po co mam ci o tym opowiadać? Porozmawiajmy o miłych rzeczach.
-Dobrze, więc co tam u Rugerro?
-Mówiłam o MIŁYCH rzeczach.
-Rugerro to nie miły temat?
-Nie.
-Przecież kiedyś bylismy nie rozłączni, nie rozstawialiśmy się i...
-Jorge, czy ja wyglądam na 6-latkę?
-Nie no, co ty!
-No właśnie, a wtedy miałam 6 lat. Tamte czasy nie wrócą, choćbym bardzo chciała.
-Próbowałaś o nie walczyć?
-Po co? Żeby znów zranic siebie i innych?
-Jak to znów?
-Poprostu.
Zanim się obejrzałam byliśmy już pod moim domem, właściwie to pod NASZYM drzewem.
-Wchodzimy?-Zapytał Jorge
-No dawaj.
....................3h później...........
-Nie Jorge, proszę, nie!
-Byłaś niegrzeczna, więc poniesiesz konsekwencje.
-Tylko nie woda!
-Oj, kochanie to nie jest woda!
-Co, nie!!!
-Martina!!!!-Krzyczał z dołu mój brat.
-Było blisko.
-Może jutro pójdziesz ze mną na.....randkę.
-Co?
-No, na randkę.
-Jorge, przepraszam, ale nie. Jesteśmy przyjaciólmi z dzieciństwa i tyle.
Powiedzialam i odeszła. Sama nie wiem czemu. To by było takie nie na miejscu. Chyba...
**********************************************************************************
HEUEHEUHEU WREDNA JA! Przykro mi , ale na Jortini jeszcze poczekacie xDDDD Komentujcie i pomagajcie mi!
PYTANIE: Czy chcecie, by Jorge miał inną dziewczynę , a Martina innego chłopaka (oczywiście na czas nieokreślony, póżmniej i tak się pojawi Jortini) Piszcie w kom!!!

niedziela, 18 maja 2014

Rozdział IV ,,Czy to podchwytliwe pytanie?-''

Rozczarowanie, gniew, radość i spełnienie - te ,,humorki'' zwykle występują solo. Rzadko, kiedy można zobaczyć je razem, a kiedy już widzisz nie wiesz co powiedzieć i co zrobić.

***Jorge
Promyki słońca przedostawały się przez żaluzję, którą odsłoniłem. Spojrzałem w okno. Moim oczom ukazała się dziewczyna. TA dziewczyna. Czy to może być ona? Czy to moja Tini? Nie zastanawiając się ubrałem jakąś koszule i jeans'y. Skoczyłem z okna na drzewo. Poczułem taką adrenalinę, jaką już od dawna nie czułem. Sięgnołem po patyk i rzuciłem w okno. Od razu podeszła do niego szatynka.
-Nudzi Ci się, że pukasz w moją szybę patykiem?
-Nie, poprostu podoba mi się Twoje okno. - Odpowiedziałem dumny z siebie.
-Serio? Nie moja wina, że Cię na takie nie stać, a jeżeli Ci się serio nudzi to popukaj patykiem okno mojego brata, nie moje!-Zgasiła mnie...ta.....dziwne uczucie. Zaraz, zaraz...ona ma brata.
-Masz brata? Czy nazywa się Rugerro?
-Czy to podchwytliwe pytanie?-Zaczęła się ze mną droczyć.
-Ładna i zadziorna.
-Masz przyjaciół?
-Ta i co z tego?
-Idź pod ich okno, bo mi tylko tlen marnujesz.
-Haha nie disuj mnie piękna.
-Weź wyjdź!
-Za cb? Nie ma sprawy.
-Pa pa Trynkiewiczu!
Ona jest taka jak...Martina. Muszę wiedzieć, czy to ona. Wróciłem do swojego pokoju i zabrałem zdjęcie moje, Rugerro i Martiny. Na szczęście miała uchylone okno, więc łatwo wrzuciłem zdjęcie do pokoju. Nie wiem czemu, ale myślę, że to co robię to tylko formalność, że to na 100% ona! Nagle okno się otworzyło, szatynka skoczyła na drzewo , a potem na ziemię. Zrobiłem to samo. Ona tylko spojrzała mi w oczy i powiedziała:
-Jorge?
-Martina?
Nic już nie mówiliśmy tylko przytulaliśmy się...to ona, naprawdę ona!!!
**********************************************************************************
Cały z perspektywy Jorge xD Proszę dodajcie komentarze ps: wiem , że nudny i krótki, ale musiałam napisac te disy ;D

niedziela, 11 maja 2014

Rozdział III ,,Jestem twoim chłopakiem? Jestem twoją dziewczyną?''

-Kim jesteś?-Odezwał się.
-Co Cię to obchodzi.
-Przepraszam. Mogę się dosiąść?
-Ok.
-Co tu robisz o tak późnej porze?
-Kim dla mnie jesteś, że muszę Ci odpowiadać?
-No...
-Nikim, więc jeżeli pozwolisz zamilknijmy ok?-Powiedziałam oschle. Denerwuje mnie, kolejny natrętny palant.
-Jasne, przepraszam.
-Co mnie tak ciągle przepraszasz?!-Wybuchłam.
-Bo jestem dobrze wychowany, nie tak jak ty!
-Masz racje, jesteś. Ja nie! Nawet nie miałam przez kogo!
-Co?
-To! Kiedyś tu mieszkałam. Jako sześciolatka wyprowadziłam się z bratem i tatą.
-No, a mama?
-Ona została.-Mówiąc to po policzku spłynęła mi łza.
-To choćmy do niej.
-My?
-Tak, chcę Ci pomóc.
-Mnie już nikt nie pomoże.
-Ale co się...-przerwałam mu:
-Nie chcę o tym gadać!!
-No dobrze, ale proszę Cię powiedz dlaczego tu przyszłaś.
-Ugh....biegłam przed siebie i coś mną kierowało na tę ławkę. To nie jest byle jaka ławka...to NASZA ławka.
-Jaka nasza?
-Nieważne...-powiedziałam i pobiegłam.
-Nie! Czekaj! Jaka nasza?!-Krzyczał, ale ja nie zważałam na jego krzyki.
Podbiegłam pod dom. Wspięłam się na drzewo i weszłam do pokoju. Od razu podeszłam do pianina grając melodię...(refren podemos, ale bez słów). Kiedy skończyłam zobaczyłam, że w domu na przeciwko zapaliło się światło...

-Tini, no choć!
-Już idę.
-Haha nasz domek na drzewie. Uwielbiam w nim spać.
Sześcioletnia dziewczynka uśmiechnęła się do zielonookiego szatyna i wyryła na drzewie napis:J+M=<3
-Jestem twoim chłopakiem?
-Ja twoją dziewczyną?
Dzieci złapały się za paluszki mówiąc: na zawsze.


***Oczami Jorge.
Wróciłem do domu. Ciągle zastanawiałem się nad tą dziewczyną. Powiedziała , że to jest NASZA ławka. Jaka nasza? Czy to jest...nie, nie nie. Chwila, światło? W tym domu...w JEJ domu? Pewnie ktoś się wprowadził...
************************************************************************************
Kolejny, rozdział, który mi się podoba ;p Jestem zadowolona! Może zrobię jakiś konkurs? Hmm...pomyśle, a tymczasem KOMENTUJCIE ANIOŁKI!!!

Rozdział II ,,W starym miejscu odnajdzie siebie...muzykę''

Strach-to uczucie, z którym trzeba walczyć, ale po co ? Skoro i tak przegramy? Może nie przegramy? Może wierzymy w siebie i pokonamy kolejnego wroga. Prawda jest taka, że jeżeli się wierzy to los będzie nam sprzyjał. I tyle.

Ciemnooka szatynka latała na wysokości wielu tysiąca metrów. Latała, ale z pomocą wielkiej machiny, którą wynaleziono na skraju wieków. Człowiek nigdy nie będzie latał sam...nigdy nie poczuje się jak ptak, ale są ludzie, którzy mają sposób aby latać samodzielnie. Miłość. Dziewczyna wiedziała co to jest, pomimo tego, że inni postrzegali ją jako uprzedzoną gówniarę ona wiedziała. Miłość jaką darzy swoją mamę jest ogromna. Miłość jaką darzy swojego brata jest równie silna. Tylko miłość do ojca słabnie z każdą ich rozmową. Teraz ma być inaczej. W starym miejscu odnajdzie siebie...muzykę, jaką tu pozostawiła wraz z duszą matki.

***Oczami Jorge
-Es como tener dos vidas o más...
Uno me da el agua y el otro el aire...
Yo quiero mezclar ¿ por qué no juntar..?
Mis dos pasiones en un solo lugar..!!
-Brawo.
-Dzięki, co ty tu robisz?
-Jak myślisz?
-Val, ja...ty...my
-Jorge przestań!! Dlaczego nie chcesz ze mną być?! Nie zaprzeczysz, że Ci się nie podobam!
-Oczywiście, że nie. Po prostu nie mogę.
-Aha. Zdradzisz chociaż dlaczego?
-Po prostu nie mogę-Powiedziałem i poszedłem.
Nie chcę ranić Valerie, ale nie czuję do niej nic więcej poza miłością dwóch dobrych kumpli. Tak kumpli. Powinienem zadzwonić do Facu. Dawno go nie nie widziałem. Właściwie to całej paczki nie widziałem.
(ROZMOWA TELEFONICZNA)
-Halo?
-Hej Facu, co tam?
-Jorge! Ty żyjesz!
-Haha bardzo śmieszne. Zbierzesz wszystkich i spotkamy się w Restó?
-No, jasne, ale po co?
-Żeby pogadać. Dawno was nie widziałem.
-Spoko, już dzwonię.
-Dzięki. To za 15 min.
-Ok.
***Oczami Tini
To miejsce tak bardzo kojaży mi się z moją mamą. Pora zapomnieć o tym strasznym wspomnieniu i przywołać nowe. To samo z narkotykami. Nie chcę ich brać, ale czuję, że musze.
-Tini-zawołał mój brat.
-Co chcesz?!-Odpowiedziałam oschle.
-Kolacja.
-Ta..może zaraz przyjdę.
-Martina musisz coś jeść!
-Nie mów mi co mam robić!
To może dziwne, ale od 11 lat tak wyglądają nasze rozmowy. Nikt mnie nie rozumie, więc dlaczego ja mam rozumieć ich? Jestem oschła, choć wcale nie chcę ale muszę!
****************4h później************
Jest 01:00 w nocy. Pora się stąd zmywać, znaczy nie chcę uciec tylko się przejśc?
Otwieram okno, wyskakuję i biegnę przed siebie nie zważając na to jak daleko jestem od domu. Biegnę, bo coś mnie tam ciągnie. Już o dawna jakaś dziwna energia rządzi moim ciałem i moją duszą. Ale to nie jest to, ja tam chcę iść. Biegnę cały czas, aż zobaczyłam ławkę...NASZĄ ławkę. Wszystkie wspomnienia wróciły. Te dobre i te złe. Kiedy tak o nich rozmyślałam przy ławce pojawił się jakiś wysoki szatyn...
***********************************************************************************
Oto rozdział II! Jak się podoba? Ja uważam, że całkiem nieźle. UWAGA usunęłam stronę bohaterowie na potrzeby nowego opowiadania. Owa zakładka zostanie założona MOŻE dziś. KOMENTUJCIE I ZAPRASZAJCIE DO SB!!

sobota, 10 maja 2014

Rozdział I ,,Czasu nie cofnie., nic już nie zrobi''

Czas - największy wróg człowieka. Gdyby tylko można było go cofnąć nasze życie byłoby zpełnie inne. Omijalibyśmy szerokim łukiem problemy, w jakie się mieszamy...niestety. Czas to nieprzyjaciel niepokonany. Choćbyśmy prosili i płakali nic nie da się zrobić...

Szczupła szatynka biegnie przez jeden z włoskich parków. Jest późno, a nawet bardzo. Wybiła godzina 22:00 ale ona się tym nie przejeła. Wręcz przeciwnie - nie chce wracać do domu. Chce uciec od problemów, jakie ją otaczają. W końcu usiadła na ławce i zakryła swoją twarz dłońmi. Płakała. Płakała z tęsknoty za matką...zginęła.

-Tini, dawaj moją gre!
-No zaraz, to ostatni poziom.
-Zawsze tak mówisz! Mamo!!
-Synku, poczekaj. Tini zaraz Ci ją odda, prawda?
-Oczywiście.
-Kochanie
-Tak?
-Czy my napewno dobrze jedziemy?
-Proszę Cię, znam to miasto jak swoją własną kieszeń.
-No to się pomyliłeś, bo wjechaliśmy na autostradę, a mieliśmy na lotnisko.
-Ach, faktycznie. Zawrócę.
-Nie, Carlo!
-Przestań, nikogo za nami nie ma!
-Carlo, nie! Uważaj!!!!

-Dlaczego, ona?! Dlaczego nie ja?!-Pytała sama siebie.
Martina od śmierci mamy zamknęła się w sobie...nikogo nie obwiniała za ten wypadek, ale długo nie mogła się pogodzić z utratą ukochanej mamy. Właściwie to do dzisiaj nie dopuszcza do siebie innej myśli na przyszłość tylko powrót mamy. Jej starszy brat również źle to przechodził, ale już rozumie co się stało. Czasu się nie cofnie... Martina ma za dużo problemów w rodzinie...tata, przeprowadzki i naług. Właści wie to tylko jedna rzecz jej pomaga w życiu. Nadzieja. Nadzieja, że kiedyś usłyszy przepiękny, melodyjny głos mamy. Nadzieja, że znowu będzie mogła śpiewać bez przykrych wspomnień. Nadzieja, że GO odnajdzie. Jednak ona musiała, musiała kiedyś spróbować inaczej. Ten  jeden raz...zmienił jej życie na zawsze. MARICHUANA. To jest przekleństwo, które 17-letnia dziewczyna wdycha codziennie. Niby, nie bywałe, ale jednak.

-Martiwię się o nią!
-Tak, ja też!
-Tato, może my wrócimy do Argentyny.
-Po co!?
-To jedyne wyjście dla Tini.
-Chcesz ją zabrać w miejsce, gdzie zdarzyła się największa tragedia w naszym życiu??!!!!!
-Ona kocha to miasto, bez względu na to zdarzenie. Ma wiele innych wspomnień. Miłych i przyjemnyc wspomnień związanych z tym miejscem. Tutaj czuje się jak niewolnica! Zrozum!
-No...dobrze. Załatwie bilety.

-Szybciej, Jorge! Dalej!!! UGH!!
-To nie moja wina! Motor nawala.
-Daj sprawdzę!
17-letni szatyn. Urodzony w Meksyku, ale przeprowadził się tutaj ze względu na prace ojca. Mieszka tu od dzieciństwa. Jako mały chłopczyk poznał dziewczynkę. Dziewczynkę, która zmieniła jego pogląd na rzeczywistość. Pewnego dnia zniknęła. Nie było jej w oknie, a widział ją ostatni raz na ławce nad oceanem. To była ich ławka. Mógł ją zobaczyć ten ostatni raz w oknie...11 lat temu, ale musiał iść na jakąś ważną kolacje z rodzicami. Nigdy jej nie zapomni. To nie była zwykła koleżanka. Ona była kimś więcej. Gdyby tylko mógł cofnąć czas. Zobaczyć ją w oknie i pobiec do domu zatrzymując ją i jej ojca, napewno by to zrobił, ale czasu nie cofnie, nic już nie zrobi.
************************************************************************************
Oto I rozdział! Podoba wam się? Myślę, że może być. Komentujcie, a jeżeli macie uwagi chętnie je wysłucham!! Dobrej nocki!!!!

Prolog

Buenos Aires. Piękne miasto pełne zabytków, ślicznych uliczek i bogatych w kolory parków. Mała dziewczynka o brązowych włosach, ślicznych czekoladowych oczkach i szczerym uśmiechu przechadzała się za rączkę ze swoim starszym o rok bratem. On - chłopiec z bujną czupryną i ślicznymi oczkami. Oboje mają włoski akcent, gdyż tam się przecież urodzili. Chociaż ich matka pochodzi z tego pięknego miasta, jakim jest BA.
-Rug patrz!-krzyknęła dziewczynka podbiegając do drzewa na którym była powieszona huśtawka.-Pobujasz mnie?
-Jasne, ale nie za długo. Już 16:00-odparł chłopiec patrząc na zegarek.
-No dobrze.
--------------------2h później-------------
-Gdzie on jest?-Pytała sama siebie sześcioletnia szatynka-mówił, że będzie.
-Tini-nagle do jej pokoju wkroczył dumny ojciec-spakuj się jutro wracamy do Rzymu.
-Tatusiu, ale ja nie chcę...
-Kochanie, tam też znajdziesz sobie kolegę-odparł i wyszedł.
-To ktoś więcej niż kolega, nie chcę go stracić-szepnęła do siebie.
*********************************************************************************Tak oto prezentuje się dumny prolog xD jeszcze dziś 1 rozdział!!!

Powrót i new!!

Hej...jest tam kto? No halo..... Mam nadzieję, że ktoś jeszcze czyta tego bloga. Baaaardzo was przepraszam za to moje ,,odejście''. Było to spowodowane zupełnym brakiem weny... ale wracam z nowymi pomysłami, nowymi bohaterami (w sensie charaktery) i nowym opowiadaniem...heuehuehue Dam Dam Daaaaaaaaaam!! prolog i rozdział 1 niedługo....zabieram się za pisanie bejbeee!! <3333