niedziela, 11 maja 2014

Rozdział II ,,W starym miejscu odnajdzie siebie...muzykę''

Strach-to uczucie, z którym trzeba walczyć, ale po co ? Skoro i tak przegramy? Może nie przegramy? Może wierzymy w siebie i pokonamy kolejnego wroga. Prawda jest taka, że jeżeli się wierzy to los będzie nam sprzyjał. I tyle.

Ciemnooka szatynka latała na wysokości wielu tysiąca metrów. Latała, ale z pomocą wielkiej machiny, którą wynaleziono na skraju wieków. Człowiek nigdy nie będzie latał sam...nigdy nie poczuje się jak ptak, ale są ludzie, którzy mają sposób aby latać samodzielnie. Miłość. Dziewczyna wiedziała co to jest, pomimo tego, że inni postrzegali ją jako uprzedzoną gówniarę ona wiedziała. Miłość jaką darzy swoją mamę jest ogromna. Miłość jaką darzy swojego brata jest równie silna. Tylko miłość do ojca słabnie z każdą ich rozmową. Teraz ma być inaczej. W starym miejscu odnajdzie siebie...muzykę, jaką tu pozostawiła wraz z duszą matki.

***Oczami Jorge
-Es como tener dos vidas o más...
Uno me da el agua y el otro el aire...
Yo quiero mezclar ¿ por qué no juntar..?
Mis dos pasiones en un solo lugar..!!
-Brawo.
-Dzięki, co ty tu robisz?
-Jak myślisz?
-Val, ja...ty...my
-Jorge przestań!! Dlaczego nie chcesz ze mną być?! Nie zaprzeczysz, że Ci się nie podobam!
-Oczywiście, że nie. Po prostu nie mogę.
-Aha. Zdradzisz chociaż dlaczego?
-Po prostu nie mogę-Powiedziałem i poszedłem.
Nie chcę ranić Valerie, ale nie czuję do niej nic więcej poza miłością dwóch dobrych kumpli. Tak kumpli. Powinienem zadzwonić do Facu. Dawno go nie nie widziałem. Właściwie to całej paczki nie widziałem.
(ROZMOWA TELEFONICZNA)
-Halo?
-Hej Facu, co tam?
-Jorge! Ty żyjesz!
-Haha bardzo śmieszne. Zbierzesz wszystkich i spotkamy się w Restó?
-No, jasne, ale po co?
-Żeby pogadać. Dawno was nie widziałem.
-Spoko, już dzwonię.
-Dzięki. To za 15 min.
-Ok.
***Oczami Tini
To miejsce tak bardzo kojaży mi się z moją mamą. Pora zapomnieć o tym strasznym wspomnieniu i przywołać nowe. To samo z narkotykami. Nie chcę ich brać, ale czuję, że musze.
-Tini-zawołał mój brat.
-Co chcesz?!-Odpowiedziałam oschle.
-Kolacja.
-Ta..może zaraz przyjdę.
-Martina musisz coś jeść!
-Nie mów mi co mam robić!
To może dziwne, ale od 11 lat tak wyglądają nasze rozmowy. Nikt mnie nie rozumie, więc dlaczego ja mam rozumieć ich? Jestem oschła, choć wcale nie chcę ale muszę!
****************4h później************
Jest 01:00 w nocy. Pora się stąd zmywać, znaczy nie chcę uciec tylko się przejśc?
Otwieram okno, wyskakuję i biegnę przed siebie nie zważając na to jak daleko jestem od domu. Biegnę, bo coś mnie tam ciągnie. Już o dawna jakaś dziwna energia rządzi moim ciałem i moją duszą. Ale to nie jest to, ja tam chcę iść. Biegnę cały czas, aż zobaczyłam ławkę...NASZĄ ławkę. Wszystkie wspomnienia wróciły. Te dobre i te złe. Kiedy tak o nich rozmyślałam przy ławce pojawił się jakiś wysoki szatyn...
***********************************************************************************
Oto rozdział II! Jak się podoba? Ja uważam, że całkiem nieźle. UWAGA usunęłam stronę bohaterowie na potrzeby nowego opowiadania. Owa zakładka zostanie założona MOŻE dziś. KOMENTUJCIE I ZAPRASZAJCIE DO SB!!

1 komentarz:

  1. Świetny rozdział :))
    Tini powróciły wspomnienia z Jorge o tak ;) I czyżby tym szatynem, który usiadł koło niej był właśnie On? ^^
    Czekam na next ;**
    Pozdrawiam <33

    OdpowiedzUsuń