Buenos Aires. Piękne miasto pełne zabytków, ślicznych uliczek i bogatych w kolory parków. Mała dziewczynka o brązowych włosach, ślicznych czekoladowych oczkach i szczerym uśmiechu przechadzała się za rączkę ze swoim starszym o rok bratem. On - chłopiec z bujną czupryną i ślicznymi oczkami. Oboje mają włoski akcent, gdyż tam się przecież urodzili. Chociaż ich matka pochodzi z tego pięknego miasta, jakim jest BA.
-Rug patrz!-krzyknęła dziewczynka podbiegając do drzewa na którym była powieszona huśtawka.-Pobujasz mnie?
-Jasne, ale nie za długo. Już 16:00-odparł chłopiec patrząc na zegarek.
-No dobrze.
--------------------2h później-------------
-Gdzie on jest?-Pytała sama siebie sześcioletnia szatynka-mówił, że będzie.
-Tini-nagle do jej pokoju wkroczył dumny ojciec-spakuj się jutro wracamy do Rzymu.
-Tatusiu, ale ja nie chcę...
-Kochanie, tam też znajdziesz sobie kolegę-odparł i wyszedł.
-To ktoś więcej niż kolega, nie chcę go stracić-szepnęła do siebie.
*********************************************************************************Tak oto prezentuje się dumny prolog xD jeszcze dziś 1 rozdział!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz