sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 12

***oczami Diego
Nie no nie wierzę!! Ten mięczak ukradł mi dziewczynę!!!!!!!!! Muszę szybko coś wymyślić! O, już wiem...po tej akcji Jorge będzie skończony, a Tini przybiegnie do mnie i będzie ze mną!! Tylko muszę JĄ poinformować o tym planie...już wybieram numer do....
***oczami Martiny (następny dzień. studio)
Rozmawiałam z dziewczynami przy sali muzycznej, kiedy dostałam sms-a od Mechi, na którą czekałyśmy. Napisała bym wyszła na chwilę na dwór. Przeprosiłam dziewczyny i wyszłam. To co zobaczyłam kompletnie mnie zwaliło z nóg.
-Fran! Fran! Francisco!!! Odezwij się-płakałam nad bratem. Został potrącony przez jakiś samochód, który zaraz po tym odjechał.
-Mercedes dzwoń po karetkę!!!
-Już zadzwoniłam, Tini będzie dobrze!-Pocieszała mnie Mechi. Francisco był nieprzytomny. Karetka przyjechała po 4 minutach. Pojechałam karetką wraz z moim braciszkiem cały czas mówiąc do niego:
-Francisco obudź się! Proszę...
Kiedy dojechaliśmy na miejsce zabrali go szybko do jakiejś sali na badania. Ja tylko usiadłam na krześle u zasłoniłam twarz rękoma cały czas płacząc. Nagle ktoś mnie przytulił od tyłu. Był to Jorge. Ja natychmiast wtuliłam się w niego jak w misia.
-Tini, błagam nie płacz. Wszystko będzie dobrze.-Pocieszał mnie.
-Nie,  nic nie będzie dobrze! On jest nieprzytomny!
Jorge nic mi ni odpowiedział tylko znowu mnie przytulił. W jego ramionach poczułam się lepiej. Od razu zadzwoniłam do rodziców. Mówili, że już jadą. Po 10 minutach przybyli wraz z moimi przyjaciółmi.
Czekaliśmy na wieści od lekarza. Nagle mężczyzna wyszedł z sali.
-Czy są rodzice, bądź rodzeństwo chłopca?
-Tak, są. Ja jestem matką, to jego ojciec, a to siostra.
-Co z nim doktorze?-Zapytał tata.
-Nie najlepiej. Wykryliśmy skręconą kostkę i uszkodzoną czaszkę.
Na te wieści znowu się popłakałam. Jorge jak zwykle mnie przytulił. Pomogło mi to, ale zaraz potem znowu się rozpłakałam.
-Czy ta uszkodzona czaszka to coś poważnego?-Zapytał ponownie tata.
-Na razie nie wygląda to na coś poważnego, ale chłopiec zostanie na noc w szpital na obserwację.
-Można do niego wejść?-Zapytałam
-Tak, ale nie wszyscy na raz. Może najpierw rodzina, a potem przyjaciele.
Razem z mamą i tatą weszliśmy do sali, gdzie leżał Francisco. Od razu przytuliłam się do już przytomnego brata.
-Francisco! Matko, braciszku! Co się stało?!
-No więc-zaczął chłopiec-chciałem pójść na chwilę do tego Twojego Studia, by wręczyć Ci nuty, które zapomniałaś z domu, ale przechodząc przez jezdnię potrącił mnie samochód.
-Jezu, syneczku-tym razem przytuliła go mama.-tak się cieszę, że nic poważnego Ci się nie stało!
***oczami Rugerro
Czekaliśmy pod salą, gdzie leży ranny brat Tini. Biedna, tak się o niego martwiła. Jorge cały czas siedzi na krześle i o czymś myśli. Pewnie jakby tu pocieszyć Martinę. Wszyscy czekaliśmy na Tini. W końcu wyszła i zaczęły się pytania.
-I, jak ? Wszystko z nim dobrze??-Zapytała Candelaria
-Tak, na szczęście nic poważnego mu się nie stało.
-Tini...-zwróciły się do niej dziewczyny-może na rozluźnienie pójdziemy na zakupy? Zapomnisz o dzisiejszym dniu.
-No...może i macie racje...-powiedziała Martina.
Podeszła tylko i przytuliła się do Jorge mówiąc na ucho dziękuję. Pocałowała go w policzek i ruszyła z dziewczynami.
***oczami Martiny (następny dzień)
Wychodziłam właśnie z domu, kiedy zobaczyłam pod drzwiami kopertę zaadresowaną do mnie. Otworzyłam ją i mnie zamurowało....
******************************************************************************************************************************************************************CDN...I...jak?? Podoba się? Postanowiłam dodać trochę akcji...bo co to za blog o Jortini bez komplikacji? Czego możecie się spodziewać w następnym rozdziale?? Ojj, wszystkiego!!!!


1 komentarz: